im bardziej zostajesz zraniony tym bardziej odpychasz... im bardziej potrzebujesz drugiego człowieka tym bardziej ranisz.. scena, gdy tereska odpycha zamachowskiego, chyba stojącego z butelką.. dwoje skrzywdzonych ludzi... rewelacja..
piękny film.. malowniczy.. do dziś pamiętam odgłos odpływającego statku i ogródek kawiarniany z widokiem na morze.. ukłucie smutku i żalu- zakończenie.. jak można się tak minąć.. szkoda..
seans terapii uzależnień.. ciekawy...
niewiele pamiętam... film do wielokrotnych oglądań.. a za każdym razem uchwyci się coś innego.... trochę seans psychoanalizy... fajnie popatrzeć i posklejać powrzucane części... mam dylemat..
taki gatunek filmów to nie moja bajka.. fajnie się ogląda.. ale po wyjściu z kina nie pozostaje nic.. wielka pustka, zero refleksji, zero emocji.. poza tym, że zgrabnie zrobiony.. nope..
trochę dziwaczny.. jasne, były i odniesienia do psychoterapii.. niby miał wzbudzać jakieś emocje.. nie wzbudzał.. nazywanie córek krowami i pomroczność własnych czynów nie przykuwa uwagi.. mnie wkurza.. śmierć matki i dwie siostry, które muszą opiekować się ojcem.. niefajne.. fajna agata kulesza.. sama, z przygodnymi facetami.. lekarz? z powichrowanym życiem, przez bęcwała, którym musi się opiekować na starość... niefajne.. wkurwiające..
scena, gdy frycz trzyma na rękach lalkę, dziecko?? nie pamiętam.. wbiła w fotel... traktował ją jako obiekt seksualny.. płakałam... cały film- interesująca akcja, trzyma w napięciu, zmusza do przemyśleń.. wymusza wspomnienia? nie wiem..
najważniejsze to "nie być rybą"... gdy się tworzy, nie jest się rybą.. poezja, malowanie, pieczenie babeczek, gra na gitarze.. artyzm.. nawet, gdy wszystko się straci, zawsze spotka się kogoś, kto znów przywróci nadzieję... nie mogę pisać- strata siebie, cząstki mnie.. ale to nie znaczy, że nie można znów zacząć.. życie składa się ze strat.. film malowniczy, spokojny, pozwala się oderwać.. powolne zanurzenie..