It was terrible. The terrible times. Film, as a theatre spectacle, moving the most. I'm still stunned. Masterpiece in showing difficult decision about commit suicide.
Very interesting and sad. Being greedy is getting more and more.
Beautiful slow film, contained from just talks...
The very beautiful, warm film about the elderlies. Was crying. Thank you for creating it. Give lots of thoughts.
Nice warm film. But a little weird.
I don't know how to note this film. Boring life, typical as for housewife. Especially in old eastern Europe countries. Nothing new. However for west societies it might be fresh. The main hero, a woman found lover who just wanted to have joy.. as simple as that. Admiring that ? What for.. be astonished ? By what ? Just one of dull, nothing new, film. But I liked music fragments. And felt whole tension.. btw. Film won't be the better the more sex scenes will be contained.
One of the most stupid American film i watched. Stupid story. Nonsense American humor. And the name of polish town main hero was born is Słupsk!
Beautiful film. About the Russian poor concerto people from old good Balszoj. They are going to France to Variété. Le contrast between people in two countries is perfectly shown, poor people in shabby clothes, needed money should make us laugh but creates fascination. And tbe music, la music, la música.... The beautiful concerto of Czajkowski. The concert wouldnt have started, if not the deep secret of perfect ypung violinist, who plays only because she wants to know the truth about her parents. Her Russian mom was one of the best violinist in the world. Magnifying. Concert is the cure for soul, as well as whole film. Congratulations.
Nice film. Noce photos, music. Two olderlu men, music director are in luxurious hotel. The man refuse govong a concert on prince Philip birthday. The only one person, for whom he created music and who only could sing was his late wife, whom he cheated much. His daughter, just left by husband cause she was poor in bed, just heard from her father that had to be good, she is hos daughter and he was quite good. Beautiful film. Worth watching.
Piekny film. Piękne zdjęcia, przepiękna muzyka. Dwóch starszych przyjaciół, dyrygent i reżyser przebywają w luksusowym hotelu. Dyrygent odmawia wystąpienia na urodzinach księcia Filipa
very interesting film, even if in fact almost nothing is happening. we watch the lessons of french. film about emotions, about how the school should look like. where the teachers support each other and solve the problems. film about difficult learning in the class containted of immigrants. film about the courage, hope and respect. worth watching.
wciągający film, choć właściwie nic się nie dzieje, oglądamy lekcje ojczystego języka. film o emocjach, o tym jak powinna wyglądać szkoła, gdzie nauczyciele razem się wspierają i rozwiązują problemy. film o trudnym nauczaniu w klasie złożonej z imigrantów. film o nadziei, odwadze, szacunku. warto.
film o samotnej matce, poszukującej ojca. ładna muzyka, ładne przestrzenie. niebanalna historia, choć łatwo by się zmieniła w pastisz.
a film about lonely mom, seeking his daughter's father. nice music, nice space.nothing to say more.
beautiful scenery. sad history with almost happy end.
przepiękny film o relacjach matki z synem, matki z matką, profesora z uczennicą. i film o tym, jak można komuś utalentowanemu złamać karierę, i złamać życie. matka krytykuje grę syna i zmusza go do pracy. profesor łamie karierę utalentowanej matce, celowo mówiąc, że rodzice będą się jej wstydzić. syn, pianista w dniu swojego koncertu rezygnuje z własnej kompozycji, bo skoro matka powiedziała, że jest banalna.... film do psychoanalizy. ważny. trafiający w punkt.
a beautiful film about the relationship between mother and son, mother and mother, professor and student. and a movie about how you can break a talented person's career and life. the mother criticizes her son's game and makes him go to work. the professor breaks the career of a gifted mother by deliberately saying that her parents will be ashamed of her. son, a pianist, on the day of his concert resigns from his own edition, because if a mother says she is banal ... a film for psychoanalysis. meaning hitting the point.
Beautiful film. About the disabled girl who can create masterpieces and live on her own. Gives hope.
taki sobie film, o wysoko funkcjonujących alkoholiczkach. emocje? średnie..
bajeczka miłosna do jednorazowego obejrzenia. smętna fabuła, choć robi się ciekawie, gdy okazuje się, że kulig, by wyciągnąć kota z więzienia sypia i rodzi dziecko ubekowi... warto obejrzeć, dla kulig i kota.. wyglądają rewelacyjnie..
Dość dziwny film, jak to u Koterskiego, z taką wkurzającą manierą.. aktorzy powtarzający te same kwestie, bójka pomiędzy młodym koterskim i jego kolegą jak żywcem z ferdydurke gombrowicza i bitwą na miny. takie sztuczne to było.. początek zachęcający, dalej nieco nudny.. koterski zjawia się u psychoterapeuty, mówiąc, że opuściła go żona, nie lubi siebie, jest samotny.. dalej zjazd do jego dzieciństwa, gdzie przedstawiony jako dorosły ale dzieciak wtula się w matkę, mówiąc, że to ona zostanie jego żoną. kompleks chyba rozwiązany, nie widać, żeby ojciec był zazdrosny, zresztą chyba pije, bo leje starszego syna, a i matka dzierga ojcu i synowi skarpetki. później zjazd do szkoły... masturbacja, wymiana informacji dot. seksu z kolegami, rysowanie penisów w zeszytach.. kurde, czy u młodych chłopaków wszystko rozgrywa się wokół seksu? kolejne sceny wstrząsające.. klasowa prymuska która zawsze ma przynosić same piątki, żeby dorównać inteligencji, jak to widzi jej ojciec. małgorzata, w której zakochuje się i koterski i nowy kolega z klasy, opieprzana przez matkę, że ma się uczyć. i rada ojca dla koterskiego, że najlepiej to zerwać, a "jak kocha to dupa wróci sama".. i parę innych dzieciaków.... które wygonione z domów zaczynają skakać na skakance.. czyli pokazują, że mają to gdzieś....i "nikną" z oczu rodziców.... kolejna scena, te same dzieciaki powieszone na skakankach... z przypiętymi karteczkami- wyrzutami... kolejna scena, gdy sprzątaczka odcina dzieciaki, chlapie je wodą, zaczynają się ruszać.. i każde z nich mówi, dlaczego postanowiło się powiesić.. mastalerz jest samotny, ktoś niekochany, niesłyszany, nierozumiany.. 7 uczuć?... które trzeba odczuwać i umieć wyrażać.. pod koniec koterski pyta, po czym pozna, że kocha.. pozna przez kogoś.. jeśli dziewczyna czuje, że jest bezpieczna i zaopiekowana, to znaczy, że kocha. a jeśli chłopak czuje, że może latać... to znaczy, że jest kochany... koterski pytany co czuje, odpowiada: wstyd.
film niezły, trzyma w napięciu, nie nuży. perfekcyjna gra pana Topy. ludzie, jak ludzie, tacy jak wszędzie, nawet nie razi ani beztroskie kopulowanie policjanta z prostytutkami, ani wygibasy kolesi jeżdżących zbyt szybko, byle by tylko dać przez obydwie strony oczekiwaną łapówkę, ani nawet ksiądz, grany przez grabowskiego (o tak, w takich głupawych rolach jestem w stanie go sobie wyobrazić), który nachlany, bez ceregieli dzwoni do wyższego rangą kardynała czy biskupa, i nie ma ani naliczonych punktów karnych, ani odebranego prawa jazdy.. powszechna patologia...razi? po czasie, choć film, chciałabym wierzyć, że przerysowany na maxa; nawet nie.. w powodzi głupawych zagrywek zwykłych chamów w mundurach, mimo wszystko niesie, do czasu jakąś nadzieję.
film robi się ciekawy, gdy okazuje się, że jeden z najbardziej etycznych policjantów zostaje niesłusznie oskarżony o zabicie kochanka swojej żony. musi się ukrywać, a byli kumple, o dziwo kumplowi pomagają. finał? tragiczny. zdarza się. u Pana Smarzowskiego ujdzie.
Szkoda czasu... Zaczyna się przyjemnie, paru przyjaciół urządza dla siebie przyjęcie. Jest miło, niby jakieś przypadkowe odkrycia, że ktoś jest nie fair ale tak błahe, że nie umywają się do filmu "dobrze się kłamie w miłym towarzystwie". Nagle... Film robi się totalnie głupawy. Wpada ubrany w kombinezon sąsiad, ględząc o śmiertelnej dla wszystkich mieszkańców na zewnątrz katastrofie. Ludzie są poruszenie a film sprowadza się do dylematu:wypić czy nie wypić trucizny przed czasem....m à s à K r à. Film nie pozostawił we mnie żadnych emocji, żadnych przemyśleń, a dialogów, które mogły coś tamjednak pozostawić że świecą szukać. Nain.
niesamowity film. po obejrzeniu pierwszych piętnastu minut pomyślałam sobie, że to jednak będzie najsłabszy film szumowskiej, choć nadal nie czułam znudzenia, niby przykuwał uwagę, ale.. ot.. taka satyra na polskie stereotypy kościółkowe, polską mentalność, hipokryzję, w dodatku w siermiężnych, swojskich klimatach małej wsi/ miasteczka. fabuła? szczęśliwa miłość młodego naturalnego niezmanierowanego człowieka i podobnej dziewczyny, przytłoczonego przez szczęścliwą prawie katolską, choć typową, cholernie typową i nieinteresującą rodzinę, gdzie wszyscy życzą temu prawdziwemu cżłowiekowi dostosowania sie. do nich. do ich standardów, ich życia.. ja cię kocham, ale...... tia, fajna scena życzeń.... no i wypadek.. po którym fajny człowiek ląduje w szpitalu, wychodzi ze zmasakrowaną twarzą, bełkoczący,.. nie wiem jak, ale szumowskiej udało się pokazać, prawdę tego człowieka. że nadal czuje, nadal kocha, nadal myśli, nadal ma ten sam intelekt, nadal wie, czego chce.. choć bełkocze i wygląda jak półdebil.. od tego momentu film zrobił się dla mnie ważny, bo miałam wrażenie, że żyłam w podobnej bańce.. nieistotne. film.... fajna postać siostry.. wspierającej na maksa, a wsparcie polegało na tym, że pozwoliła mu o sobie decydować, i była.. po prostu była. niefajna scena matki, która nasyła na chłopaka egzorcystę, ale szumowska po mistrzowsku zmieniła ją w komediodramatyczną, gdy chłopak pokazuje, że właśnie robi egzorcystę w chuja. niefajne sceny z byłą dziewczyną, a raczej jej matką, narzucającą córce kogo ma wybrać a raczej kogo ma nie wybierać i dlaczego.. tia.. no i tu też wkręcił mi się osobisty kawałek... o litości.. zawsze uważałam, że nie można mnie kochac, a jeśli ktos okazuje mi ciepło, to się lituje.. ale zaraz się odkręcilo... chyba jednak się zmieniłam... mam nadzieję.. właściwie całośc można by określić jako satyrę na polski kościół, ale dla mnie ten film był czymś znacznie innym, i wniósł znacznie więcej. to nieważne, czy tam był jezus i świebodzin, czy tam był ksiądz pytający,gdzie się dotykali, i błyskotliwa odpowiedź dziewczyny "w domu", to niewżne, że wszytko kręci się wokół kościoła, i kościółkowej mentalności nakazującej nie rozmawiać w domu o problemie, udawać, ze go nie ma, a jednocześnie pędzić do spowiedzi i obnażać własną nienawiść... nakazującej uczestniczyć w mszy, i modlić się przed jedzeniem, chlając do upadłego, i nosząc w sobie takie pokłady ksenofobii... to nieistotne..dla mnie nieistotne. szumowaska może chciała zwalić tą nietolerancję na kośćiół. ale ja tak nie myślę. dla mnie nietolerancja jest czymś więcej.. cechą.. wdrukowaną w każdą istotę.. przecież moi rodzice nie ganiali do kościoła.. piękny film.... skończył się nagle.. wbił w fotel. polska..
piękny film. skutki dziecięcego molestowania seksualnego. kończy się tak, jak ten film skończyć się powinien. śmiercią sprawcy.
fabuła jest dość wciągająca.. widać chłopaka, który lawiruje pomiędzy kłamstwem, zaczepia różne osoby, wyłudza pracę, mieszkanie czy pieniądze.. pozornie butny chłopak z historią, która jest dość skryta. nagle okazuje się, że lekarka, która pomaga mu opatrzeć ręce i z którą zaczął sypiać jest żoną swojego byłego ojczyma.. facet, który jest politykiem, tracącym głowę i fiuta dla młodego chłopaka jest jego ojczymem. a chłopak jest jednym z wielu, którego skurwiel ojczym adoptował z powichrowanego wojną kraju, i wykorzystywał.. a później pozbył się go, gdy chłopak dorósł, po prostu oddał do sierocińca.. inny chłopak, z afryki nie miał tego szczęścia, zmarł, podobno zabity przez jakiegoś dwunastolatka, gdy zechciał uciec do swojej biologicznej matki.. jest jeszcze "matka".. kobieta ze stwardnieniem rozsianym, jedyna osoba, która nie miała wiele wspólnego z historią, przygarnęła chłopaka, a on odwdzięczał się po prostu swoją ciepłą obecnością.. jedyna relacja, która nie była oparta na krzywdzie.. maka.. nadal czekająca na swojego męża.. żona.. nadal kochająca swojego homoseksualnego skurwiela.. i dziadek, właściwie stary obleśny dziadyga, który jest rasistą, śliniącą się do żony swojego homoseksualnego syna skurwiela.. i jest chłopak... oszukujący i krzywdzący, ale tylko ludzi, którzy go krzywdzili.. niesamowity film. nieoczywisty, wciągający. moje emocje? nie, to chyba pierwszy film, który mnie zafascynował, ale który nie pozostawiał we mnie żadnych przemyśleń dotyczących mnie. po prostu oglądałam.. z otwartymi oczami.. i odczułam ulgę gdy skurwiel zginął. choć miałam na to nadzieję, od kiedy zobaczyłam skurwiela pomykającego po kamieniach plaży w albani. ja jednak naprawdę nienawidzę ludzi. niektórych ludzi. takich ludzi.
nie wiem, jak się odnieść.. zanim przeczytałam, że reżyser znalazł się w areszcie domowym, i został skazany na 20 lat (stąd pomysł takiego dziwacznego filmu-reportażu, wysłania go poza granicę.. ten krzyk musiał zostać doceniony.. przynajmniej na festiwalu zdobywając złotego niedźwiedzia).. więc zanim o tym przeczytałam.. "taksówka", wsiadają zwyczajni ludzie..ktoś prawie umiera z rozwaloną głową, kobiety z zakrytymi włosami, prawniczka, która została odsunięta od zawodu, i podobnie jak reżyser musiała głodować a teraz jedzie z kwiatami do więzienia wesprzeć w strajku głodowym znajomą.. mała dziewczynka, ktoś z rodziny reżysera, która ma nakręcić film, ale powinien zawierać wyłącznie "dobre sceny", tzn, główny bohater nie powinien mieć perskiego imienia, i oczywiście wszyscy mają być pokazani zgodnie z prawem islamu.. rasizm w szkole.. wysączony z religią.. taksówka.. zwyczajny dzień, zwyczajni ludzie, zwyczajny kraj.. poza tym, że wsiadali i rozmawiali z reżyserem, nic się nie działo ale jakoś tak film przykuwał uwagę. gdy już doczytałam, dlaczego wyglądał tak dziwacznie, zaczął budzić moje przerażenie. to straszne.. jak niewiele trzeba, by w imię wyimaginowanego boga, chuj wie, jak nazwanego, budować zło. jak niewiele trzeba, by takie zło powstało w moim kraju.. straszne. film powinien być manifestem, przestrogą, pewnie jest wielkim wołaniem o pomoc. teheran... straszne...
film masakra.. po pierwsze amerykański.. tkliwa historyjka o dzieciaku, z góry postawiona teza i prosta historyjka na jej poparcie.. przesłodzony idiotyzm.. nie znoszę takich czarno białych filmów.. film oparty na prawdziwej historii dziecka, cierpiącego na niedrożność jelit, które po upadku z wysokości nagle zdrowieje, no kurwa cud. taki sam, jak mazaje na szybach, w których nawiedzeni widzą obecność czegoś tam.. no dobra, jestem uprzedzona. zdecydowanie uprzedzona.. próbowałam szukać czegoś medycznego o annabel beam, zero. fakt, historia się zdarzyła, szeroko opisywana w gazetach, szukających sensacji, daily mirror i takie tam.. w filmie brakowało: wypowiedzi lekarzy, przyczyny niedrożności/ nagłego (?) braku perystaltyki jelit.. nie brakowało za to pokazania, w jaki sposób funkcjonuje ta koscielna sekta.. gdy matka annabel zaczyna się wkurzać i postanawia nie przychodzić do kościoła, trafia na gadkę umoralniająco/ dyscyplinującą.. "może ta wiara była za mała".. nie mam zielonego pojęcia o medycynie.. ale.. jeśli jelita NAGLE przestają pracować, być może doszło do jakiejś mechanicznej przyczyny, która została usunięta w wyniku wstrząsu/ upadku.. może się mylę, na pewno. ale po obejrzeniu filmu mylę się jeszcze bardziej, bo nie wiem.. nadal nie wiem.. ani o tej chorobie, ani o przyczynach, ani o opinii lekarzy.. wiem jedno, szarlataneria się szerzy, również za pomocą mediów, i ot, takich filmów z tezą.. gawiedzi wierzącej w łażenie po wodzie, zamianę wody w wino, powinno wystarczyć.. a zważywszy, ile portali katolickich zechciało promować ten film, zdecydowanie wystarcza..
mmm fajny film.. niezłe dialogi.. wartka akcja.. pomimo, że całość właściwie toczy się w jednym mieszkaniu, przy jednej kolacji.. trochę jak rzeź polańskiego, ale weselej;) kurcze.. zazdrościłam.. tej atmosfery, szóstki przyjaciół, którzy raczej jedzą, są, przekomarzają się, i w sumie są w moim wieku.. wuefista gej, terapeutka (wow, kasia smutniak.. laska.. ), weterynarka, etc etc.. pomysł, by ujawniali treść swoich komórek może i taki infantylny, ale... rezultat.. wow.. nagle się okazuje, że dwóch facetów ma kochanki, żona jednego z nich prowadzi przez net lubieżne rozmowy, drugiego ma romans z tym pierwszym, jeden z kolesi jest gejem, a jego laska to nie Lucia a Lucio, chirurg ma żal do ojca swojej żony, że ten uważa go za niegodnego jej córki.. żona chirurga, chce mieć operację plastyczną piersi, żeby bardziej podobać się kolesiowi, z ich paczki, z którym ma romans.. a ten, który ma romans właśnie dowiaduje się ma dziecko z dyspozytorką, zresztą, o tym samym dowiaduje się też jego niedawno poślubiona żona, która sama radzi w intymnych sprawach swojemu eks, i żona chirurga.. fajnie.. fajnie? .. tia.. widzimy też wersję, krótką, gdy te wszystkie tajemnice na jaw nie wychodzą, a cała szóstka bawi się osobno, zachowując sekrety w zaciszu swoich telefonów.. "czarnych skrzynek".. film fajny.. pokazuje, że każdy coś skrywa, każdy może zranić, nikt nie jest do końca fair, nawet gdy myśli, że jest fair.. ale lepiej to wydobyć.. i zwierzyć się, komuś bliskiemu, że się pobłądziło, bo tylko wtedy można coś z tym zrobić.. oni pewnie przyzwycziliby się do kumpla geja.. młode małżeństwo pewnie by się rozpadło.. a facet musiałby wziąć choć raz w życiu za nie trochę odpowiedzialności.. małżeństwo terapeutki i chirurga pewnie stałoby się sobie bliższe.. a carlotta i lele może wreszcie zaczęliby ze sobą otwarcie rozmawiać, a nie ranić się nawzajem, nie wprost (ja opiekuję się twoją mamusią, ale tego nienawidzę, a ty wziąłeś na siebie moją winę za wypadek, i będziesz miał sprawę, choć tego nie chcesz).. i chyba tak.. chyba tak powinno być.. gdyby zwyciężyła wersja nr 2, to.. "co to jest, jak się chce z kimś codziennie rozmawiać pół godziny? -miłość. - a jak godzinę? -szaleństwo z miłości. -a jak w ogóle? -MAŁŻEŃSTWO".. ratunek? według mnie, szczerość.. i wzajemna tolerancja na upadki.. end..
film.. dziwny.. do pierwszej połowy może nie zbyt nudnawy, ale nudnawy, choć nie nużący.. ot.. bita żona zgłasza się do wróżki po poradę, i dowiaduje się, że ma myśleć o rozwodzie.. wróżka jeździ rozklekotanym wozem i poratowytuje chorego psychicznie mechanika.. nudy.. nauczyciel ze szkoły wiąże się z atrakcyjną, jak się później okazuje, dla wielu, panienką.. zaczyna się robić ciekawiej, gdy panienka zostaje zamordowana, wróżka ma wizję, w której ciało ląduje w stawie tego samego damskiego boksera od którego nie może odejść żona.. tia.. robi się ciekawiej.. wizja goni wizję.. ciało rzeczywiście jest tam gdzie ma być.. piękne widoki, zdjęcia.. a później film zaczyna na maxa irytować, gdy chory psychicznie zmuszany przez wróżkę ma przypominieć sobie ojca, wpada na pomysł, że był molestowany i tegoż ojca podpala.. klasyczny przykład, że mając swoje nierozwiązane problemy (nieuporanie się ze śmiercią męża), nie wolno brać się za rozgrzebywanie innych.. więc całe szczęście, że ja olewam swoją robotę, i nikogo nie rozgrzebuję.. ale wątek wkurzył mnie na maxa.. później film staje się rewelacjny.. kolejna wizja.. zabił nie ten, który jest w więzieniu.. najciekawsza scena, gdy.. na pograniczu wizji, psychozy?... wróżka widzi, jak pomaga jej chory psychicznie, który pomóc jej nie mógł, bo już nie żył, popełnił samobóstwo w szpitalu, ale zostawia jej/ oddaje chustkę męża, którą sama dawała mu znacznie wcześniej.. tia... moje skojarzenie?.. moja psychoza/ wizja i.. nabazgrany na kartce prawdziwy adres człowieka, w którym byłam zakochana.. i gdyby nie ten adres uwierzyłabym, że to wizja..
no dobra.. film... fabuła fabuła, fabuła.. made in america, więc tia.. prawie zero emocji.. dużo efektów.. malownicze sceny.. i ważna FABUŁA... nie znoszę takich filmów.. zostaje- miazga... nic.. nie ma o czym pisać, poza opisem, fakt, intrygującej fabuły.. szkoda czasu? nie wiem.. jest wiele innych filmów zdecydowanie gorszych, przy których nie miałam wrażenia, że go trwonię..
ciekawe dla samej fabuły... tylko... jakiś niedosyt.. czego?.. wzruszenia, chwytania za gardło.. emocji... za fabułę - 9 pkt.. za poruszenie mnie w środku- 1.... kolejny, odhaczony made in usa... :( a może jestem za surowa? nie wiem.. dla mnie film usa to chyba osobny gatunek, a ja spodziewam się fajerwerków.. może..
dziewczyna robiąca karierę, samotna, bzykająca się z plastikowym kolesiem, nudząca się z równie plastikowymi jak ona koleżankami, obracająca się w "wielkim świecie" wielkich biznesów.. i ojciec.. który widząc ją taką niedostępną, odkrywa jej plastikowy świat i próbuje pomóc.. chmm gdy czytałam recenzje, myślałam, że ojciec będzie takim klaunem, będzie przeginał, będzie robił siarę z jej życia.. rzeczywistość filmowa okazała się bardziej subtelna. owszem.. przebiera się.. owszem, może i trochę robi z siebie idiotę, zresztą, czy naprawdę idiotę?.. dziewczyna jest sztywna, skoncentrowana na sobie, sukcesie.. przełomem jest scena, gdy ojciec zabiera ją do przypadkiem poznanej rodziny, zostawia przy malowaniu wielkanocnych jajek i każe śpiewać.. o miłości.. i rodzinie.. i relacjach.. jaki film? fajny... jakieś tam sceny seksu, dosłowna nagość, ale jakaś taka nierażąca. miotanie ojca, który próbuje nauczyć swoje własne dorosłe dziecko, by choć chwilę zaczęło cieszyć się życiem... niesamowite.. i nawet, jeśli ojciec robi z siebie klauna, nawet, jeśli udaje przed jej przyjaciółmi a to ambasadora a to coucha.. nawet jeśli gra, bawi się to., znając jego cel, film staje się taki.. tragiczny.. udaje się? nie wiem.. czy da się nauczyć dorosłą osobę, żeby zaczęła żyć?.. właściwie zazdrościłam.. dziewczyna potrafiła przy swoim ojcu wciągnąć kokainę, potrafiła prowadzić rozmowę ze swoim wielkim bossem, ojciec.. jej na to pozwolił.. pomimo tego, że to on jej pomagał, pozwalał jej na bycie dorosłą, a ona potrafiła nie zachowywać się przy nim jak dziecko.. zresztą, może stąd ten tragizm.. jak nauczyć życia DOROSŁĄ osobę?... maybe..
początkowo dał się czuć.. od momentu, od którego ciotka zaczęła cytować filozofów dał się myśleć.. myśleć, bo zaczął drażnić.. tia.. nigdy nie lubiłam przepisywać/ cytować klasyków.. to nudne.. drętwe, nic nie wnosi.. ciotka z filmu zaczęła przypominać papugę wyuczoną klepać jakieś mądre banały.. mądrę, bo tak, mądre.. banały.. bo nie jej.. cały film?.. właściwie studium przeżywania żałoby.. i choć pewnie intencją reżysera była ucieczka w mistykę.. tu dante, tu kościół.. to.. to ja widzę jedynie próbę poszukiwania kontroli.. swoją drogą... pięknie ukazane halucynacje.. częste w żałobie.. jak dla mnie.. zero mistyki, czysta biochemia.. silne emocje, poczucie winy, że się przeżyło, smutek, tęsknota, bezsilność.. tak zmieniona biochemia mózgu, że produkuje przeróżne wizje i prowokuje do zyskania stabilności.. czysta żałoba.. i pomimo, że zupełnie nie widzę wizji reżysera.. te pseudo odniesienia do boga, który pozwolił.. te aktualne tragedie.. smoleńsk, powódź.. ten dante, cytowany, słuchany, czytany.. te piękne obrazy.. barokowe? piękne to... pozwala odpłynąć.. ale to tylko żałoba.. film.. wolny.. dający odpłynąć myślom.. piękny.. i te surrealistyczne wstawki udręczonego mózgu.. mistrzostwo..
wreszcie film, który zapada w pamięć.. tia na początku trochę się dłużył.. nic się nie działo, ot, historyjka o ojcu, który jako profesor przez trzydzieści czy dwadzieścia lat pracuje nad dziełem swojego życia, za które później nagrodę dostaje ktoś inny.. i którego syn, właściwie zbytnio nie pracując spija śmietankę w postaci nagród, odczytów.. film zaczyna trzymać w napięciu, odkąd okazuje sie, że to syn miał dostać kolejną, poważną nagrodę choć informacja o nagrodzie najpierw trafia do ojca.. czemu trzyma w napięciu? historia.. zazdrość o sukcesy syna, wiloletnia frustracja, skrupulatność, pracoholizm.. kontra syn, który dowiaduje się, że ojciec wszystkie jego osiągnięcia miał gdzieś i właściwei nie uważał je za coś ważnego.. trochę plytkie jak na jakiś dramat psychologiczny.. właściwie cała story podana jak na tacy.. ale.. wciąga.. czemu byłam po stronie ojca? nie wiem.. zostali skrzywdzeni obydwoje..
niesamowicie głupi, seksistowski film.. ale.. pomimo totalnie absurdalnej akcji.. piękne plenery.. malownicza serbska wioska.. fajne gagi faceta, który mieszka na wsi, i konstruje przeróżne pułapki.. fabuła? młody chłopak zostaje wysłany do miasta z krową, ma kupić ikonę i przywieźć żonę.. to ta lepsza część.. gorsza?... nauczycielka, matka jego przyszłej żony jest prostytutką, obleśny facet, dla którego pracuje chce porwać do burdelu jej córkę.. masakra.. nie dało się oglądać.. film długi, przygłupawy, ale wartka akcja, fajna muzyka, byłam zdzwiona, że chcialo mi się oglądać.. film powstał w parę lat po wojnie.. może to sposób kusturicy na odreagowanie?..
rewelacyjny gajos.. i dziewczyna , która grała jego córkę... anoreksja... choroba rodzinna... i zadaniowy gajos, wspomagający tłumienie emocji papierosem.. ale wkurzała ostaszewska.. masakra... nie ten wygląd, nie ta rola... nie ten pomysł na postać w filmie.. wątek z duchem drażnił.. zakończenie przynosi uśmiech i ulgę.. ale i tak nie tak..